
Dzień dobry.
Jestem tutaj.
Przychodzę z niedaleka. Całkiem z bliska, powiedziałabym. Byłam tutaj za Bramą. Obserwowałam Was.
Weszłam tutaj i jestem. Widzę was, słyszę. Wasza obecność dociera do moich zmysłów. Widzę wasze poruszające się usta, zarys rumianych płatków róży waszych policzków. Uśmiechy plątające się po bezdrożach waszzej mimiki.
Oto tutaj jestem.
Muszę się nauczyć. To jest pełnia. Dojrzały owoc.
Widzę to. Ale muszę też pochylić głowę, ograniczyć postrzeganie, przymknąć oczy, zmrużyć źrenicę. O tak.
Tylko wtedy mogę przyjąć ruch waszych dłoni w moim kierunku. Tym objawia się spełnienie.
Bo jeśli zobaczę wasze gesty w pełnym świetle- wtedy- o grotesko- liście drzew zżółkną i pokurczą się. Zajdzie słońce, na podjazdy wkroczy wiatr, zaszumią ponuro gałęzie.
Nie ma tego. Nie ma.
Pozostanie głód i ubóstwo.
Jeśli tego nie zobaczę – być może nie ma mnie tam wcale.
**********************************
Ja jestem w głębi sztuki, a sztuka jest we mnie.
Na moich oczach prawda zmienia się w zmyślenie.
Oto my, stwóca i uczestnik, aktor, umówiliśmy się, to jest nasza GRA , do odegrania, wystarczy wypowiedzieć swoje kwestie. Ostatnie uzgodnienia i twórcy znikają- oślwpiające światło- i jestem.
Stoję, zwracając głowę w kierunku nieba, ku obłokom, ku nieboskłonom. Mam śpiewać, więc jak mogę ochranam gardło, szal nadziei otula moją szyję. Wyciągam w górę dłonie i obracam się wokół swojej osi.
Mam myśli, mam słowa, mam śpiew, mam rozkurczone dłonie, zaciśnięte powieki- są obrazy z dzieciństwa, są chwile rozkoszy, są uniesienia.
I tylko prawdy nie mam na stałe.
A to ona jest spoiną, masą plastyczną- protezą moich kikutów, jest wiązaniem międzyatomowym, szkieletem mojej duchowej, astralnej egzystencji, mimezis w świecie ciała. Czym jestem bez prawdy?
O Aniołowie! O Święci! O wszyscy wielcy żmarli!
Paatrzcie na mnie!
niech wiatr zgody osusza wszystkie słone jeziora, niech ognik zbawienia spocznie nad moją głową i rozgrzeszy moje przewinienia.
Gdzieś daleko są wszystkie konfesjonały- nei znam do nich drogi na stałe.
Cóż, jestem.
Ambiwalencja, Duchowa próżność
Wahadło, egzystencja, niemoc.
Spoina.
Prawda.
Jestem.
*****************************************************************
Przyjmowanie sakramentalnej komunii świętej jest uznane za dopuszczalne tylko wtedy, gdy jesteśmy w stanie łaski, gdy oczyścimy swój organizm wewnętrzny, gdy doznamy ablucji duchowej. Chronimy w ten sposób ( w naszym rozumieniu) święte rany Jezusa. Ochraniamy jego czystość i chcemy Go ochronić od całkowitej kenozy.
Ale to niemożliwe. On nie chce być tak chroniony.
Po co?
To nie Jemu mamy sprawić przyjemność, w oglądaniu pod światło naszych ran ( Jego i naszych), w eteryczności naszego powiązania się, My sie w ten sposób ogołocić, aby być bardziej godnym spotkania z Nim.
Ale prawda jest taka, ze gdy leżymy w błocie naszych grzechów, On chce przychodzić najbardziej. Nie zwraca uwagi na to, że się od nas
brudzi, pokala swoją świętość, naruszy swoje dziedzictwo. Bez Jego pomocnej ręki nie doświadczymy doznania, że leżymy w błocie, nie podniesiemy się, nie ogarniemy swoich błędów i nasz umysł nie jest w stanie znieść ogromu naszych grzechów.
Dlatego Ufajmy Panu i dajmy się poprowadzić, wśród granitów i innych skał, On jest skałą największą.
Możemy rozbić się o tę skałę i tak często się dzieje z ludźmi, którzy usiłują się podnieść, ale także z wysoko zaangażowanych w Jego życie.
Stąd krok do acedii – braku woli i zrozumienia, chłodu myśli i uczuć. To pozornie jest inteligencja- to chłód i brak zaangażowania.
Dlatego trzeba szybko przyjąć Komunię świętą.
Nawet po wewnętrznym rachunkiem sumienia, a nawet i beze niego.
Wszystko się rozegra między Jego a naszym sercu…
A dalej?
Praca <3
************************************************
Jedno spojrzenie na rzeczywistość i to, co kręciło się wokół centralnie ustawionego punktu przed moimi oczami- zatrzymało się. WIdzę to dokłądnie.
punkt na końcu tunelu jest widoczny- nie drży, nie fosforyzuje, – jest ciemny,.
Nie tworzy wokół siebie trąby powietrzne, która jeśli zaciągnie moją duszę, zassie, przyciąga mnie do siebie, wchłania mnie. Może to chaos- nie wiem. Zapieram się wtedy rękami i nogami.
Nie chcę być wciągnięta.
A teraz to wszystko zatrzymało się. Stabilizuje się. Wszystko wokół lewituje wokół tego punktu.
Punkt przestał być groźny.
JA JESTEM.
******************************************************