W małej, położonej w zachodniej stronie Ziemi Olsztyńskiej, leży małe miasteczko Gietrzwałd.
W tym miejscu, w XIX wieku, stał mały kościółek, pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, konsekrowany w 1500 roku.
Dookoła kościoła rozpościerał się cmentarz, niezwykle wielkich rozmiarów. W stronie północnej tego cmentarza, położona była plebania, a przed nią mały ogródek do kwiatów.
W tym właśnie ogródku rósł sobie klon. Klon nie byle jaki, bo prawie 200 letni, wypuścił gałęzie na wysokości 12 metrów nad ziemią. Klon miał rozłożystą koronę, która z czasem zaczęła zasłaniać liśćmi i gałęziami okno plebanii.
Dlatego ksiądz – Augustyn Weichsel z Mehlsach- polecił ściąć rozległe gałęzie drzewa, tak że pozostał z niego tylko sam trzon. Kilka stóp wyżej klon rozrósł się na dwie potężne odnogi, których korony siegały wysoko ponad plebanię, a nawet ponad Kościół.
W odnogach tego wysokiego pnia drzewa rozegrały się te właśnie wypadki:
27 czerwca 1877 roku, dla dzieci, które miały przystąpić do pierwszej Komunii świętej, był to dzień egzaminu. Z katechizmu.
Ten egzamin zdawała także Justyna Szafryńska, dziewczynka grzeczna, miła, ale jeśli chodzi o postępy w nauce, to poziom jej wiedzy był raczej mizerny. Tego, Tego jednak dnia, na wszytkie zadane pytania umiała odpowiedzieć i została tym samym dopuszczona przez księdza proboszcza do Komunii św.
“Ksiądz proboszcz – mówiła- wiele się mnie pytał, ale na wszystko umiałam odpowiedzieć. Jeszce więcej bym umiała, gdyby mnie więcej się był pytał”. – tak rozemocjonowana dziewczynka zdawała relację swojej mamie, która ją przyprowadziła na ten egzamin, a mieszkały w pobliskiej wsi- Nowymłyn.
Ojciec Justyny nie żył. Zmarł młodo. Matka Justyny wyszła drugi raz za mąż, za człowieka, o którym mówiono, że był poczciwym robotnikiem.
Justyna miałą czworo rodzeństwa.

Podczas powrotu Justyny i jej mamy do domu, odezwał się dzwon, na Anioł Pański. Matka, odmawiając po cichu modlitwę, przyspieszyła kroku bo zaczęło się już zmierzchać i niebo zaczęły zajmować się ciemnymi, deszczowymi chmurami.
A przed nimi jeszcze sporo drogi.

A tymczasem, kiedy przychodziły obok księżego klonu, Justyna zauważyła na nim coś, po czym stanęła jak wryta i zaczęła się dokłądniej przypatrywać. Matka pośpieszała ją znacznie, ale dziewczynka myśląc, że drzewo się zapaliło, ociągała się po czym powiedziałą, że będzie tu stać, aż , jak to okreśłiła: gdzieś się to podzieje.
Ale nic się nigdzie nie podziało, tylko ksiądz proboszcz wyszedł z plebanii i zbliżył się do dziewczynki i jej matki.
Ze zdziwieniem wysłuchał opowieści dziewczynki o białej postaci, tym dziwnieszej, że jej matka niczego nie widziała i podejrzewała nawet, że Justyna widziała duszę zmarłego. Ksiądz zadziwiony pozwolił dziewczynce wejść na teren ogrodu i przyjrzeć się dokładnie i powiedzieć, co widzi.
Kiedy podeszła bliżej, obraz wyostrzył się . Widoczne się to stało dla niej wyraźnie, że na złotym krześle, wysadzanym perłami, siedzi piękna dziewica, w bieli, z długimi, jasnymi, spływającymi na ramiona, włosami.
Proboszczowi przemknęło przez głowę, że dziewczynka widzi Najświętszą Maryję Pannę.
A tymczasem Justyna zobaczyła jeszcze Dzieciątko, które z Nieba, ukłoniło się Dziewicy, po czym oboje wstąpili do Nieba.
I widzenie zniknęło.
Ksiądz proboszcz, który wysłuchał opowieści i przypatrując się twarzy tego szczerego dziecka, nie miał wątpliwości.
Polecił dziewczynce przyjść na drugi dzień, o tej samej porze i odmówiłą różaniec.
Tymczasem Justynka była bardzo rozogniona.
Matka, znając swoje dziecko , wiedziała , że córce przytrafiło się coś niezwykłego, coś nietłumaczalnego. Jeśłi chodzi o nią, to ani nie miałą takich doświadczeń, ani niewiele wiedziała o tym.
Dlatego też nie wiedziała, co mówić i tylko modląc się po cichu, pospieszyła czym prędzej do domu.

Część 3
WIGILIA I UROCZYSTOŚĆ ŚWIĘTYCH APOSTOŁÓW PIOTRA I PAWŁA
Modlitwa.

Najpierw poruszająca jasność.
Potem pojawia się piękny, błyszczący pierścień.
A potem pojawił się jaśniejący tron, wysadzany perłami, zdobiony ornamentami wykonanymi ze złotego kruszcu. Dwie poręcze, z tyłu wysokie,zaokrąglone oparcie.
Dwaj aniołowie podtrzymywali Piękną, zstępującą na przygotowany tron Panią.
Kiedy Pani zasiadła na tronie, aniołowie odstąpili od niej, pokłoniwszy się uprzednio.
Pani była dziewicą niesłychanej piękności i urody, a wspaniałości dodawało jej światło, jaśniejsze od śniegu, które obficie Ją okalało. Twarz Jej opalizowała w świetle, z Jej rąk płynęły promienie światła.
Nie wyglądała jak obraz, czy rzeźba, miała wygląd ludzki, tylko światło podkreślało i mówiło, że, to jeest Ktoś nadzwyczajny.
trwało to chwilę , po czym dwaj aniołowie, przyniosło Jej z nieba, jaśniejące dzieciątko, odziane w białą, złotem tkaną szatę.
W swojej lewej ręce, Dzieciątko trzymało błyszczącą kulę z krzyżykiem u góry, prawa ręka spoczywała na prawym kolanie.
Dwaj Inni Aniołowie przybyli włożyć Jej na głowę koronę, narządzoną z wielkich olśniewajacych obrączek.
Jak zawieszeni w powietrzu, Aniołowie trzymali koroną nad głową Dziewicy.
Nieco później przybył ANioł, trzymający w dłoni śliczną laskę (pika- tak powiedziała Justyna).
A potem ukazał się krzyż. Sam Krzyż.
Kiedy Justyna zapytała się, według wskazań swojego proboszcza, Kim Jest Owo Zjawisko. usłyszała takie to oto słowa, wypowiedziane po polsku słowa:
” Jam jest Świętsza Maryi Panna, niepokalane poczęta”

BARBARA- MAŁĄ BASIA.
Mała Basia miała szczególny pociąg do modlitwy i nabożeństwa.
Zasłyszawszy od Jezusa, o Pięknej Pani, która ukazuje się na klonie, chciała iść razem z Nią. Mama Basi , rozmyślając po cichu, że biedna Justynka ma zapewne jakieś przywidzenia; mimo to nie wstrzymywała Basi, kiedy ta mówiła: “To ja tam też z tobą (z Justyną), pójdę. ”
Obie dziewczynki miały tego dnia widzenie.

Ksiądz proboszcz rozgryzając łąmigłówkę, polecił obu dziewczynkom, żeby nie spotykały się, podczas odmawiania modlitwy różańcowej przy klonie.
Kiedy Basia została sama, Matka Boża tylko poruszyła światłem drzewo klonowe i dziewczynka bardzo się zasmuciła. Małe serce dziecka nie mogło pojąc , dlaczego tak się stało. Zaczęła się obwiniać, że na pewno niedostatecznie się modliła, a może czymś uraziła Piękną Panią. Była tak smutna, że nie dawała się nikomu pocieszyć.
I tak wszyscy domownicy położyli się do snu zafrasowani.
Jakie było zdumienie rodziców, kiedy rankiem, Basia wprost promieniowała szczęściem. Na pytanie, co ją tak szczególnie ucieszyło, oznajmiła:”Najświętsza Panna była u mnie. ”
Nie weszła przez drzwi. Od razu tu była. Basia zapytała Ją kim jest?
Odpowiedź brzmiała: ” Ja Jestem Niepokalane Poczęta”
Powiedziała też do Basi : “Nie smuć się córeczko”
I zniknęła.
Dziewczynka przez wiele dni modliła się w domu przed pięknie umajonym Obrazem Matki Bożej i tego dnia zakończyła swoje 9-dniowe nabożeństwo. Cała rodzina, łącznie z Basią, była szczęśliwa, że Matka Boża zaitała pod ich strzechę.
Oczywiście wszytko w szczezgóląch opowiedzieli Księdzu proboszczowi. Próbując się zafrasował, jak tą sprawą zarządzić i po krókim namyśle polecił obu dziewczynkom modlić się pod klonem, ale tak, aby jedna drugiej nie widziała. a wobec świadków polecał zadawać odrębne pytania , kiedy Matka Boża się pojawi.
Ich odpowiedzi były zawsze jednakowe.
Wiele pytań polecał proboszcz zadawać matce Bożej.:
Jak długo będą trwały objawienia.- a odpowiedź- 2 miesiące. Chorzy pytali, czy będą uzdrowieni. : “Później”- brzmiała odpowiedź.
“A co mają czynić chorzy , aby ozdrowieli: ” “Niech odmawiają różaniec”

5 lipca, położono na klonie płótno, a pod drzewem postawiono kociołek z wodą.
Na pytanie, czy Maryja pobłogosłąwi to płótno, odpowiedź brzmiała: “płótno ma leżeć na ziemi”
Następnego dnia zapytano Maryję czego życzyłąby sobe szczególnie, Ona odpowiedziałą tak:W tym miejscu ma stanąć Krzyź. Obok Krzyża ma stanąć murowana kapliczka, gdzie ma się znaleźć Figura Najświętszej Marii Panny. U Jej stóp chce aby rozpościerano płótno, ku uzdrowieniu chorych.
Po uszczegółowieniu pytań, jaka ma być ta figura, – mieszkańcy zabrali się do przygotowywania kapliczki , gdzie stanąć miała figura Maryi.
CDN