Frida Kahlo- meksykańska malarka, twórczyni zachwycających obrazów, niezwykle oryginalnych, nieco onirycznych. Można się w nich dopatrzeć aluzji do głębokiego upośledzenia Fridy, powstałego na skutek wypadku komunikacyjnego. Rehabilitacja pomogła Fridzie wstać, ale do końca życia borykała się z cierpieniem. Towarzyszyło jej wszędzie, nic nie przynosiło jej ulgi w dłuższej perspektywie.
Można powiedzieć bardzo brutalnie, że cierpienie stworzyło w niej artystkę  o takiej włąśnie wrażliwości artystycznej, o pewnej skłonności do przedstawiania na miarę możliwości sztuki, ludzkiego bagażu życiowego- nigdy  nie było jej łątwo.
Związek z mężczyzną, o komunistycznym rodowodzie przyniósł jej twardą, życiową lekcję.
Wszystko odzwierciedlała sztuka. Była jej westchnieniem do życia, jakie mogłaby prowadzić, gdyby nie to, że ludzie skazali ją na ból.  Ból istnienia połączył się z bólem fizycznym.
Kiedy ból przekracza już pewną miarę, jedyną odpowiedzią jest twórczość, wyrażenie siebie, portret swojego przemijania oraz przymierzania się do trumny. Pisanie, malowanie, rzeźbienie, warsztaty terapeutyczno-zajęciowe, to wszystko mieści się w formule artterapii, terapii sztuką.
jest to bardzo znana metoda artystycznego wędzidła, jakie przynosimy chorobie, cierpieniu, i wszelkich spięć na styku. Pojawia się nowa jakość, życie w oparach absurdu staje się gładsze, bez min , staje się niepozbawione sensu.
Nie trzeba być od razu Einsteinem, można stać się Fridą Kahlo, która dała  świadectwo, że życie nie jest bez sensu, że jest niepoliczalne, wyprane z aktywności.
Czyńcie sobie ziemię poddaną- ten motyw podpiera moją duszę, zniechęcając mnie do lęków.
Mam zobowiązania, muszę wstać, bo czekacie na mnie, nie mogę się poddawać.
Życie nauczyło mnie tego jednego.
Jeśli dostajesz sęk- zrób z niego sękacz.